Islandia otwiera się na UE? Polityczne debaty trwają

Islandia znów znalazła się na rozdrożu. Na ulicach Reykjaviku i w salach Althingu rozgorzała debata, która może zdefiniować przyszłość tego nordyckiego narodu na dekady: czy po latach wahania i sceptycyzmu Islandia powinna otworzyć drzwi do Unii Europejskiej? To pytanie, które od lat krąży w politycznym eterze wyspy, nabrało nowego impetu w ostatnim czasie, gdy rządzące koalicje i opozycja zaczęły rzucać na stół argumenty – od ekonomii po tożsamość narodową.

Islandia i Unia Europejska to historia pełna uników i flirtów. W 2009 roku po krachu finansowym, który wstrząsnął wyspą, kraj złożył wniosek o członkostwo w UE. Banki padły, korona islandzka straciła na wartości, a Bruksela wydawała się wtedy wybawieniem – stabilną przystanią w chaosie. Ale gdy gospodarka zaczęła się odbijać, entuzjazm opadł. W 2015 roku rząd wycofał wniosek, tłumacząc, że Islandia poradzi sobie sama. Od tamtej pory temat UE wracał jak bumerang – zawsze w cieniu kryzysów, zawsze z mieszanką nadziei i nieufności.

W 2025 roku coś się zmieniło. Po wyborach parlamentarnych rząd musiał zmierzyć się z nowymi realiami: globalną inflacją, rosnącymi kosztami energii i pytaniem o miejsce Islandii w podzielonej Europie. Liderzy Partii Socjaldemokratycznej (Samfylkingin) zaczęli otwarcie lobbować za referendum w sprawie UE, wskazując na korzyści handlowe i bezpieczeństwo. To wywołało lawinę – od debat w parlamencie po protesty rybaków na nabrzeżu.

Dlaczego teraz? Kryzysy i szanse

Nie da się zrozumieć tej debaty bez spojrzenia na to, co „grzeje” Islandię w marcu 2025. Po pierwsze, gospodarka. Islandia, choć mała (370 tys. mieszkańców), jest potęgą w rybołówstwie i turystyce. Ale ostatnie lata przyniosły turbulencje: pandemia ograniczyła ruch turystyczny, a zmiany klimatu wpłynęły na połowy dorsza – kluczowego źródła dochodów.

Po drugie, energia. Islandia jest liderem w geotermii i hydroenergetyce – 85% jej energii pochodzi z odnawialnych źródeł. Ale w marcu 2025 roku, gdy Europa zmaga się z kryzysem energetycznym po kolejnej mroźnej zimie, Islandia mogłaby stać się eksporterem zielonej energii do UE. Problem? Bez członkostwa w Unii negocjacje handlowe są trudniejsze, a infrastruktura (np. podmorskie kable) wymaga gigantycznych inwestycji.

I wreszcie geopolityka. W cieniu wojny na Ukrainie i niepewnej przyszłości NATO, Islandia czuje presję. Jako członek Europejskiego Obszaru Gospodarczego (EOG), wyspa korzysta z wolnego rynku, ale nie ma głosu w Brukseli.

Głosy za: „Czas dołączyć do Europy”

Zwolennicy członkostwa (z Samfylkingin na czele) biją w pragmatyczny ton. „Islandia nie może dłużej być samotną wyspą – ani dosłownie, ani w przenośni” – mówiła w liderka partii, Kristrún Frostadóttir. Ich argumenty są mocne: UE to stabilność walutowa (euro zamiast „kapryśnej” korony), większy rynek dla islandzkich firm i ochrona przed globalnymi wstrząsami. W 2024 roku inflacja na Islandii sięgnęła 6,5%, a członkostwo w UE mogłoby złagodzić te problemy poprzez dostęp do unijnych funduszy. Młodzi Islandczycy też są za. W sondażu przeprowadzonym przez Gallup Iceland 58% osób w wieku 18-34 popierało referendum w sprawie UE. Dla nich UE to nie tylko ekonomia, ale i wartości – równość, klimat, otwartość.

Głosy przeciw: „Nie oddamy suwerenności”

Ale Islandia to naród dumny z niezależności. Partia Niepodległości i rybacy – bastion oporu – ostrzegają: UE to pułapka.

– Oddamy kontrolę nad naszymi wodami Brukseli, a oni zabiorą nam dorsza – grzmiał poseł Björn Bjarnason. Rybołówstwo to nie tylko gospodarka, ale i tożsamość – Islandia walczyła o swoje strefy połowowe w „wojnie dorszowej” z Wielką Brytanią w latach 70. Wspólna Polityka Rybołówstwa UE budzi tu grozę.

Jest też argument suwerenności. Islandia nie chce być „jednym z 27” w unijnym tyglu. Eurosceptycy wskazują też na Brexit – jeśli Wielka Brytania mogła odejść, po co Islandia miałaby wchodzić?

Prawie połowa popiera członkostwo w UE

Noworoczny sondaż przeprowadzony przez Prósent wskazuje, że więcej Islandczyków popiera przystąpienie Islandii do Unii Europejskiej, niż się temu sprzeciwia. Członkostwo w UE popiera 45% respondentów, przeciwko jest 35%, a 20% pozostaje neutralnych. Badanie uwzględniało również opinie na temat referendum dotyczącego wznowienia negocjacji akcesyjnych. Wyniki pokazują, że większość ankietowanych (58%) opowiada się za przeprowadzeniem takiego głosowania, 27% jest temu przeciwnych, a 15% nie ma sprecyzowanego zdania.

Referendum w sprawie dalszych rozmów o członkostwie Islandii w UE zostało zapisane w umowie koalicyjnej nowego rządu i powinno odbyć się najpóźniej w 2027 roku. Koalicja przewiduje także powołanie niezależnych zagranicznych ekspertów, którzy przygotują raport na temat zalet i wad korony islandzkiej oraz możliwych alternatyw walutowych dla kraju.

Sondaż objął również postawy Islandczyków wobec korony islandzkiej. Wyniki wskazują, że 53% respondentów opowiada się za przyjęciem nowej waluty, 27% jest temu przeciwnych, a 20% nie wyraziło opinii.

Poparcie dla członkostwa w UE jest silnie powiązane z preferencjami dotyczącymi waluty – aż 86% zwolenników wejścia do Unii opowiada się również za zmianą waluty narodowej. Badanie Prósent zostało przeprowadzone online w dniach 17–31 grudnia na grupie ankietowej liczącej 5000 uczestników, z czego odpowiedzi udzieliło 50% osób.

Polska perspektywa. Co to oznacza dla nas?

Dla Polski debata islandzka to więcej niż ciekawostka. Jeśli Islandia dołączy do UE, wzmocni nordycką obecność w Unii, a to sojusznicy Polski w sprawach klimatu, bezpieczeństwa i przeciwdziałania Rosji. Islandzki krok mógłby przesunąć środek ciężkości na Północ.

Scroll to Top