Islandzka debata o bezpieczeństwie. „Nie jesteśmy krajem bez wojska”

Islandia nie jest wolna od militarnych wyzwań – stwierdził Björn Bjarnason, były minister sprawiedliwości, podczas konferencji komendanta głównego policji 27 marca 2025 roku. W obliczu rosnącego zagrożenia cybernetycznego i obecności obcych wpływów debata o bezpieczeństwie narodowym nabiera tempa.

Z tego artykułu dowiesz się:

  • Dlaczego Björn Bjarnason kwestionuje narrację o Islandii jako kraju bez armii.
  • Jakie wyzwania bezpieczeństwa narodowego omawiano na konferencji policji w Reykjaviku.
  • Jakie konsekwencje dla Islandii i jej polityki może mieć zmiana podejścia do obronności.

Björn Bjarnason, były minister sprawiedliwości i poseł, ostrzegł podczas panelu na konferencji komendanta głównego policji 27 marca 2025 roku, że mówienie o Islandii jako „kraju bez wojska” jest mylące. „Islandia nie jest krajem bez armii” – powiedział, krytykując powszechną narrację. Konferencja, która odbyła się w hotelu Natura w Reykjaviku, skupiła się na ocenie sytuacji bezpieczeństwa, przedstawionej przez Karli Steinara Valssona, nadinspektora policji. W panelu wzięli udział także Pia Hansson, dyrektor Instytutu Spraw Międzynarodowych Uniwersytetu Islandzkiego, oraz Rannveig Þórisdóttir, kierowniczka działu usług w biurze komendanta.

Bjarnason argumentował, że decyzja o nieposiadaniu armii była świadomym wyborem, ale nie oznacza to bezbronności.

– Mamy zdolności, by stworzyć wojsko, ale wybraliśmy inną drogę – wyjaśnił, wskazując na cywilne instytucje, takie jak policja i obrona cywilna, które wypełniają lukę. Podkreślił, że ustawa o obronie cywilnej pozwala zmobilizować całą populację w razie zagrożenia, co pokazuje gotowość do działania w kryzysie. Dodał jednak, że zmieniające się środowisko międzynarodowe – w tym zagrożenia cybernetyczne i aktywność obcych okrętów podwodnych – wymaga poważniejszego podejścia.

– Cywilny aspekt bezpieczeństwa stał się dziś znacznie bardziej złożony niż kiedyś – stwierdził, apelując o dostosowanie polityki do nowych realiów.

Pia Hansson zgodziła się, że Islandia „zdejmuje dziecięce buty” w kwestii obronności.

– Czas traktować bezpieczeństwo i obronę poważnie – powiedziała, wzywając do zwiększenia zdolności analitycznych i badawczych. Podkreśliła, że kraj całkowicie polega na współpracy międzynarodowej, zwłaszcza w ramach NATO, ale brak własnych struktur militarnych może być słabością w obecnej sytuacji geopolitycznej. Rannveig Þórisdóttir dodała, że zagrożenia zewnętrzne wpływają na społeczeństwo, zwłaszcza młodych ludzi.

– Budowanie odporności narodu zaczyna się od wzmacniania młodzieży – zauważyła, przywołując przykład pandemii, gdzie zaufanie do władz zapobiegło chaosowi.

Islandia, jako członek NATO od 1949 roku, korzysta z ochrony sojuszu i umowie z USA, ale nie posiada własnych sił zbrojnych – obronę w dużej mierze zapewniają rotacyjne misje lotnicze państw partnerskich. Bjarnason wskazał, że obecność obcych okrętów podwodnych w pobliżu kabli podmorskich – kluczowych dla łączności – wymaga czujności, której same instytucje cywilne mogą nie udźwignąć.

– Nie możemy udawać, że jesteśmy wyspą odciętą od świata – ostrzegł.

Wnioski

  • Islandia musi porzucić złudzenie, że brak armii równa się brakowi zagrożeń, i wzmocnić swoje zdolności obronne.
  • Współpraca międzynarodowa jest kluczowa, ale bez własnych struktur kraj może stać się zależny od innych w kryzysie.
  • Debata o bezpieczeństwie może zmusić Islandię do redefinicji swojej roli w NATO i na arenie międzynarodowej.

Źródło: mbl.is

Fot.

Scroll to Top