Kwiecień z rekordem cen energii w Norwegii. Co na to wpłynęło?

Norwegia zmaga się z bezprecedensowym kryzysem. W kwietniu 2025 roku ceny energii elektrycznej osiągnęły rekordowy poziom 3,80 NOK za kWh, bijąc na głowę wszelkie dotychczasowe prognozy.

 

Norwegia od dekad była energetycznym rajem. Dzięki elektrowniom wodnym, które produkują blisko 90% krajowej energii elektrycznej, Norwegowie cieszyli się jednymi z najniższych cen prądu w Europie. Stabilne dostawy, niezależność od importu i nadwyżki energii eksportowane do sąsiednich krajów – to wszystko budowało obraz kraju, który z energią nie ma żadnych problemów. Jednak kwiecień 2025 roku przyniósł brutalne przebudzenie. Ceny prądu poszybowały do rekordowego poziomu 3,80 NOK za kWh, wywołując konsternację wśród mieszkańców i przedsiębiorców. Norwegia, symbol energetycznej stabilności, znalazła się w oku burzy.

 

Skąd ten szok cenowy?

Główną przyczyną rekordowych cen prądu jest splot niekorzystnych czynników, które zbiegły się w czasie. Po pierwsze, Norwegia zmaga się z nietypowo niskimi poziomami opadów, które ograniczyły produkcję energii w elektrowniach wodnych. Zbiorniki wodne, będące sercem norweskiego systemu energetycznego, są na historycznie niskim poziomie, co zmusiło kraj do większego korzystania z droższych źródeł energii, takich jak gaz czy import prądu z zagranicy.

 

Po drugie, Europa jako całość boryka się z niestabilnością na rynku energetycznym. Ceny gazu ziemnego, który jest kluczowym paliwem dla wielu elektrowni w regionie, pozostają wysokie, mimo że Norwegia sama jest jednym z największych eksporterów tego surowca. Co więcej, rosnące zapotrzebowanie na energię w krajach sąsiednich, takich jak Niemcy czy Dania, sprawiło, że norweski eksport prądu osiągnął rekordowe poziomy. W efekcie kraj, który zwykle miał nadwyżki energii, teraz balansuje na granicy własnych możliwości.

 

Trzecim czynnikiem jest struktura norweskiego rynku energii, powiązanego z europejską giełdą Nord Pool. Ceny prądu w Norwegii są w dużej mierze determinowane przez dynamikę popytu i podaży w całym regionie. Kiedy ceny w Europie rosną – a w ostatnich miesiącach rosły z powodu ograniczeń w dostawach gazu i przestojów w elektrowniach jądrowych – Norwegowie odczuwają to bezpośrednio w swoich rachunkach.

 

Norwegowie płacą cenę za transformację

Rekordowe ceny prądu to także efekt długoterminowych zmian w norweskim sektorze energetycznym. Kraj ten od lat inwestuje w zieloną transformację, stawiając na odnawialne źródła energii, takie jak farmy wiatrowe na morzu czy technologie wodorowe. Jednak te inwestycje, choć obiecujące, nie są jeszcze w stanie w pełni zrekompensować zależności od energii wodnej. Co więcej, rozwój nowych technologii pochłania ogromne środki, które częściowo obciążają konsumentów poprzez podatki i opłaty sieciowe.

 

Norwegia stoi też przed paradoksem: kraj, który eksportuje gaz i ropę, zasilając Europę, sam płaci krocie za energię elektryczną. Wzrost cen prądu jest szczególnie dotkliwy w południowych regionach kraju, takich jak Oslo czy Bergen, gdzie zapotrzebowanie na energię jest największe, a lokalne źródła nie wystarczają. Mieszkańcy, przyzwyczajeni do ogrzewania domów elektrycznością, teraz muszą głębiej sięgać do kieszeni, by utrzymać ciepło w domach.

 

Społeczne i gospodarcze konsekwencje

Rekordowe ceny prądu odbijają się nie tylko na domowych budżetach, ale także na norweskim biznesie. Małe i średnie przedsiębiorstwa, zwłaszcza w sektorach energochłonnych, takich jak przemysł chemiczny czy metalurgiczny, alarmują, że wysokie koszty energii zagrażają ich konkurencyjności. Niektóre firmy już teraz zapowiadają cięcia w zatrudnieniu lub ograniczenie produkcji, co może mieć długofalowe skutki dla lokalnych społeczności, szczególnie w regionach zależnych od przemysłu.

 

Wśród Norwegów narasta frustracja. Media społecznościowe pełne są głosów oburzenia, a politycy opozycji wzywają rząd do natychmiastowych działań. Propozycje obejmują zarówno tymczasowe subsydia na rachunki za prąd, jak i bardziej radykalne kroki, takie jak czasowe odłączenie Norwegii od europejskiego rynku energii. Tego typu pomysły budzą jednak kontrowersje – izolacja mogłaby zagrozić stabilności dostaw i narazić kraj na konflikt z unijnymi partnerami.

 

Czy jest światełko w tunelu?

Norweski rząd stoi przed trudnym zadaniem. Z jednej strony musi reagować na bieżący kryzys, oferując wsparcie dla najbardziej dotkniętych gospodarstw domowych i firm. Z drugiej strony, konieczne są długoterminowe reformy, które zmniejszą zależność kraju od kaprysów pogody i wahań na globalnym rynku energii. Wśród propozycji ekspertów pojawiają się m.in. przyspieszenie inwestycji w morskie farmy wiatrowe, rozbudowa magazynów energii oraz poprawa efektywności energetycznej budynków.’

 

Nie bez znaczenia jest też kwestia społecznej akceptacji dla dalszej transformacji. Norwegowie, choć świadomi konieczności walki ze zmianami klimatycznymi, mogą zacząć kwestionować koszty zielonej rewolucji, jeśli rachunki za prąd będą nadal rosły. Kluczowe będzie znalezienie równowagi między ambicjami ekologicznymi a gospodarczą rzeczywistością.