Szwecja przez dekady była symbolem otwartej polityki migracyjnej w Europie – krajem, który przyjmował uchodźców i imigrantów z szeroko rozpostartymi ramionami, oferując im hojne wsparcie socjalne i szansę na nowe życie. Nordycki model państwa opiekuńczego, oparty na równości, solidarności i wysokich standardach życia, zdawał się idealnie współgrać z ideą przyjmowania ludzi uciekających przed wojną, prześladowaniami czy biedą. Jednak w ostatnich latach szwedzka polityka migracyjna przeszła wyraźną transformację. Od liberalnego podejścia, które osiągnęło swój szczyt w 2015 roku, kraj przeszedł do bardziej restrykcyjnych regulacji, wywołując debatę: czy słynny model otwartości się wyczerpał? Przyjrzyjmy się, jak zmieniało się podejście Szwecji do imigracji i co te zmiany oznaczają dla jej przyszłości.
Po II wojnie światowej Szwecja systematycznie budowała wizerunek kraju przyjaznego imigrantom. W latach 50. i 60. przyjmowała pracowników z Finlandii, Włoch czy Jugosławii, którzy napędzali rozwój przemysłowy takich gigantów jak Volvo czy Scania. W kolejnych dekadach przybywali uchodźcy polityczni – Chilijczycy po zamachu Pinocheta, Irańczycy po rewolucji islamskiej czy Polacy w czasach Solidarności. Proces integracji działał wtedy sprawnie, bo gospodarka potrzebowała rąk do pracy, a napływ migrantów był stosunkowo kontrolowany.
Prawdziwy test dla szwedzkiej otwartości przyszedł jednak w XXI wieku, zwłaszcza w 2015 roku, podczas kryzysu migracyjnego w Europie. Szwecja przyjęła wtedy rekordowe 163 tysiące osób ubiegających się o azyl – więcej na mieszkańca niż jakikolwiek inny kraj UE. Ówczesny socjaldemokratyczny premier Stefan Löfven ogłosił, że „moja Europa nie buduje murów”, co stało się symbolem szwedzkiej polityki humanitarnej. W szczytowym momencie do kraju przybywało nawet 10 tysięcy migrantów tygodniowo, głównie z Syrii, Afganistanu i Iraku. Państwo oferowało im dostęp do opieki zdrowotnej, edukacji i mieszkań, wierząc, że nordycki model integracji poradzi sobie z tym wyzwaniem.
Pierwsze pęknięcia. Wyzwania integracji i wzrost przestępczości
Optymizm z 2015 roku szybko zderzył się z rzeczywistością. Przyjmowanie tak dużej liczby osób w krótkim czasie obnażyło słabości systemu. Brak mieszkań, przeciążenie szkół i opieki społecznej oraz trudności z integracją nowych przybyszów stały się codziennością. W przeciwieństwie do powojennych fal migracyjnych, współczesna gospodarka Szwecji – zautomatyzowana i nastawiona na wysoko wykwalifikowanych specjalistów – nie oferowała już prostych miejsc pracy dla niewykwalifikowanych imigrantów. Stopa bezrobocia wśród osób urodzonych za granicą wzrosła do 15,4% (dane z 2023 roku), podczas gdy wśród rodowitych Szwedów wynosiła zaledwie 3-4%.
Równolegle zaczęły narastać problemy społeczne. W wielu szwedzkich miastach, zwłaszcza w Malmö, Sztokholmie i Göteborgu, powstały tzw. „no-go zones” – obszary zdominowane przez imigrantów, gdzie policja i służby miały ograniczoną kontrolę. Wzrost przestępczości, w tym strzelanin i wojen gangów narkotykowych, stał się jednym z najbardziej palących tematów debaty publicznej. Premier Ulf Kristersson w 2023 roku otwarcie powiązał te problemy z „naiwną polityką migracyjną” i nieudaną integracją, co było przełomem w oficjalnym dyskursie.
Zwrot w polityce. Od socjaldemokracji do prawicowej koalicji
Przełomem w szwedzkiej polityce migracyjnej były wybory w 2022 roku. Po dekadach rządów socjaldemokratów, którzy trzymali się liberalnego podejścia, władzę przejęła centroprawicowa koalicja pod wodzą Umiarkowanej Partii Koalicyjnej Ulfa Kristerssona, wsparta przez antyimigranckich Szwedzkich Demokratów (SD). Partia SD, kiedyś izolowana na scenie politycznej ze względu na swoje radykalne korzenie, zdobyła 20,5% głosów, stając się drugą siłą w Riksdagu. Ich warunek wsparcia rządu był jasny: radykalne ograniczenie imigracji.
Nowy rząd szybko wprowadził zmiany. Minister ds. migracji Maria Malmer Stenergard ogłosiła w 2022 roku, że „Szwecja nie może być bardziej szczodra niż inne kraje UE”. Liczbę tzw. imigrantów kwotowych (przyjmowanych w ramach programu UNHCR) zredukowano z 5 tysięcy rocznie do zaledwie 900. Wprowadzono też plany tworzenia specjalnych ośrodków dla azylantów, by lepiej kontrolować ich pobyt i majątek. W 2023 roku Szwedzki Urząd Migracyjny obniżył prognozę liczby wniosków o azyl, co kontrastuje z rosnącą presją migracyjną w krajach jak Niemcy czy Włochy. Jednocześnie zaostrzono wymagania integracyjne – znajomość języka szwedzkiego i zrozumienie miejscowych praw stały się kluczowe dla uzyskania obywatelstwa.
Czy model otwartości się wyczerpał?
Zmiana podejścia Szwecji rodzi pytanie, czy jej model otwartości osiągnął swoje granice. Zwolennicy restrykcji, jak Szwedzcy Demokraci, argumentują, że liberalna polityka migracyjna sprzed dekady była naiwna i nieodpowiedzialna. Wskazują na dane: w 2024 roku 20% mieszkańców Szwecji to osoby urodzone za granicą, a w niektórych dzielnicach ten odsetek przekracza 50%. Ich zdaniem, masowa imigracja zaburzyła społeczną spójność i nadwyrężyła nordycki welfare state.
Z drugiej strony, krytycy zaostrzenia polityki – w tym byli socjaldemokratyczni liderzy jak Magdalena Andersson – przyznają, że integracja zawiodła, ale uważają, że problemem nie jest sama otwartość, lecz brak skutecznych mechanizmów adaptacji migrantów. Andersson w 2023 roku wyraziła samokrytykę, sugerując, że jej partia powinna była wcześniej skupić się na zapobieganiu rekrutacji do gangów i lepszej integracji. Organizacje humanitarne, takie jak Szwedzki Czerwony Krzyż, ostrzegają zaś, że zamykanie granic może podważyć międzynarodową reputację Szwecji jako lidera w prawach człowieka.
Analiza danych pokazuje, że szwedzka polityka migracyjna nie jest już tak otwarta, jak kiedyś, ale nie zamknęła się całkowicie. W styczniu i lutym 2025 roku przyznano ponad 12 tysięcy obywatelstw, głównie Syryjczykom i Afgańczykom, co wskazuje, że kraj wciąż przyjmuje migrantów, choć na bardziej kontrolowanych zasadach. Liczba wniosków o azyl spada (o 25% w 2023 roku w porównaniu z 2022), ale kolejka oczekujących na rozpatrzenie wciąż wynosi 87 tysięcy. To sugeruje, że Szwecja szuka równowagi między humanitaryzmem a pragmatyzmem.
Szwecja kontra sąsiedzi
Porównanie z innymi krajami nordyckimi rzuca dodatkowe światło na sytuację. Norwegia, mimo podobnego bogactwa i modelu społecznego, nigdy nie przyjęła tak liberalnej polityki migracyjnej jak Szwecja. Szef norweskiej policji migracyjnej Arne Jørgen Olafsen w 2023 roku stwierdził, że „Szwecja zapłaciła wysoką cenę za swoją otwartość”, wskazując na mniejszą skalę przestępczości w Norwegii. Dania z kolei od lat stosuje jedne z najbardziej restrykcyjnych zasad w UE, wymagając od migrantów pełnej asymilacji i ograniczając socjal. Islandia i Finlandia, z mniejszą populacją i napływem migrantów, uniknęły podobnych wyzwań.
Szwecja wyróżnia się w tym gronie skalą przyjętych osób i późniejszym zwrotem w polityce. Jej przypadek pokazuje, że nordycki model może działać tylko wtedy, gdy imigracja jest zrównoważona i wsparta efektywną integracją – coś, co w 2015 roku się nie udało.
Zrównoważona imigracja czy zamknięte drzwi?
Szwedzka polityka migracyjna w 2025 roku stoi na rozdrożu. Rząd Kristerssona nazywa swoje podejście „zmianą paradygmatu” – od bezwarunkowej otwartości do „zrównoważonej imigracji”. Plany takie jak ośrodki dla azylantów czy kampanie informacyjne w krajach pochodzenia (odstraszające od przyjazdu) wskazują na chęć odzyskania kontroli. Jednocześnie Szwecja pozostaje związana unijnymi regulacjami, takimi jak Nowy Pakt o Migracji i Azylu z 2024 roku, co ogranicza jej pole manewru.
Czy model otwartości się wyczerpał? Nie do końca. Szwecja nie zamyka granic jak Węgry czy Polska, ale wyraźnie odchodzi od idealistycznej wizji z czasów Löfvena. Klucz do sukcesu leży teraz w integracji – jeśli kraj poradzi sobie z asymilacją obecnych migrantów i zapobiegnie dalszemu wzrostowi przestępczości, może znaleźć nową równowagę. W przeciwnym razie presja społeczna i polityczna może pchnąć ją jeszcze dalej w stronę restrykcji.
Dla Polski przypadek Szwecji to przestroga i lekcja. Nordycki eksperyment pokazuje, że otwartość bez przygotowania prowadzi do chaosu, ale całkowite zamknięcie granic też nie jest rozwiązaniem. Pytanie brzmi, czy Szwecja – i reszta Europy – znajdzie złoty środek w zarządzaniu migracją w XXI wieku.
Fot. Flickr