Szwedzki rząd stawia na radykalny krok: telefony komórkowe mają zniknąć ze szkół podstawowych. Propozycja budzi skrajne emocje – od pochwał za troskę o edukację po zarzuty o odcinanie dzieci od nowoczesności.
Decyzja szwedzkiego rządu nie wzięła się znikąd. Wszystko zaczyna się od alarmujących badań, które wskazują, że smartfony są jednym z największych wrogów koncentracji uczniów. Powiadomienia z Instagrama, szybkie rundki w gry mobilne czy wymiana wiadomości na WhatsAppie – to codzienność, która zamienia lekcje w walkę o uwagę dzieci. Szwedzcy politycy, powołując się na dane naukowe, twierdzą, że obecność telefonów obniża wyniki w nauce i utrudnia nauczycielom skuteczne prowadzenie zajęć. Ale nie chodzi tylko o oceny. Zakaz ma też głębszy cel: pomóc dzieciom budować relacje twarzą w twarz, zamiast uciekać w cyfrowy świat. W kraju, który słynie z równowagi między technologią a jakością życia, taki krok wydaje się naturalnym eksperymentem. Pytanie brzmi: czy to odpowiedź na realny problem, czy raczej nostalgiczne marzenie o powrocie do czasów bez ekranów? Krytycy wskazują, że technologia jest nieodłączną częścią życia i eliminowanie jej z edukacji może być strzałem w stopę. Rząd odpowiada: szkoła to nie miejsce na niekontrolowane surfowanie po sieci, a nauka odpowiedzialnego korzystania z technologii wymaga innych metod niż zostawianie dzieci sam na sam z ich smartfonami.
Jak zakaz będzie działał w praktyce i co z obawami rodziców o bezpieczeństwo?
Propozycja rządu jest konkretna: telefony mają być całkowicie wyłączone z obiegu w czasie szkolnych godzin. Nie wystarczy wyciszenie czy schowanie ich do plecaka – urządzenia mają być niedostępne od momentu wejścia do szkoły aż do jej opuszczenia. To oznacza, że uczniowie nie będą mogli korzystać z nich nawet podczas przerw. Jak to zorganizować? Szkoły mogą wprowadzić specjalne szafki na telefony lub inne rozwiązania logistyczne, ale szczegóły wciąż są w fazie konsultacji. Rodzice od razu podnoszą alarm: co z nagłymi sytuacjami? Jak skontaktować się z dzieckiem, jeśli coś się stanie? Rząd uspokaja: w razie potrzeby kontakt będzie możliwy przez sekretariat szkoły, a placówki mają być przygotowane na szybkie reagowanie. To jednak nie rozwiewa wszystkich wątpliwości. Wielu opiekunów przywykło do tego, że dziecko może w każdej chwili napisać SMS-a z informacją, że dotarło na miejsce czy że potrzebuje pomocy. Alternatywą mają być tradycyjne metody komunikacji, ale w świecie, gdzie technologia jest na wyciągnięcie ręki, taki powrót do przeszłości budzi mieszane uczucia. Nauczyciele z kolei widzą w tym szansę na spokojniejsze lekcje, choć zdają sobie sprawę, że egzekwowanie zakazu będzie wymagało od nich dodatkowej czujności. Czy dzieci nie znajdą sposobów, by obejść zasady? Historia pokazuje, że młodzi ludzie są w tym mistrzami.
Czy zakaz telefonów przygotuje dzieci do przyszłości, czy raczej je od niej odetnie?
Szwecja stawia na edukację wolną od rozpraszaczy, ale czy to nie paradoks w kraju, który słynie z innowacyjności? Przeciwnicy zakazu argumentują, że w erze cyfryzacji dzieci powinny uczyć się, jak mądrze korzystać z technologii, a nie być od niej odcinane. Smartfon to nie tylko zabawka – to narzędzie pracy, komunikacji i zdobywania wiedzy. Jak uczniowie mają rozwijać kompetencje cyfrowe, jeśli ich jedyny kontakt z technologią w szkole będzie ograniczony do lekcji informatyki na szkolnych komputerach? Rząd ma na to odpowiedź: edukacja technologiczna to nie to samo co wolna amerykanka z telefonami w rękach. Szkoły mają oferować kontrolowany dostęp do urządzeń, ucząc dzieci programowania, krytycznego myślenia i bezpieczeństwa w sieci, ale bez chaosu, jaki wnosi osobisty smartfon. Zwolennicy zakazu dodają, że dzieci i tak spędzają poza szkołą mnóstwo czasu przed ekranami – kilka godzin bez telefonu może być dla nich wręcz wybawieniem. Pytanie pozostaje otwarte: czy taki model przygotuje młodych Szwedów do życia w zglobalizowanym, technologicznym świecie, czy raczej stworzy lukę między nimi a rówieśnikami z innych krajów, gdzie telefony są codziennością? Jedno jest pewne: Szwecja chce postawić na jakość, a nie ilość w kontakcie z technologią.
Jakie będą skutki dla uczniów, nauczycieli i całego systemu – szansa czy wyzwanie?
Pierwsze efekty zakazu mogą być widoczne już po kilku miesiącach. Doświadczenia z Francji, gdzie podobny zakaz wprowadzono w 2018 roku, pokazują, że nauczyciele zauważają poprawę koncentracji uczniów i mniej konfliktów na przerwach. W Szwecji oczekiwania są podobne: lekcje bez telefonów mogą przynieść lepsze wyniki w nauce i spokojniejszą atmosferę w klasach. Nauczyciele zyskają narzędzie do walki z rozproszeniem, ale będą musieli zmierzyć się z nowym zadaniem – pilnowaniem przestrzegania zasad. Dla uczniów to może być trudna zmiana. Część z nich cieszy się na myśl o mniejszej presji społecznej związanej z mediami społecznościowymi, ale inni już narzekają na nudę w przerwach czy brak kontaktu z przyjaciółmi. A co z systemem edukacji jako całością? Jeśli zakaz się sprawdzi, Szwecja może stać się wzorem dla innych krajów, w tym Polski, gdzie debata o telefonach w szkołach ciągnie się od lat. Sukces nie jest jednak gwarantowany – wszystko zależy od tego, czy szkoły zaoferują dzieciom wartościowe alternatywy, takie jak zajęcia sportowe, kluby dyskusyjne czy kreatywne warsztaty. Bez tego zakaz może wywołać bunt, zamiast przynosić korzyści. To eksperyment na żywym organizmie, który pokaże, czy da się pogodzić tradycyjne wartości edukacji z wymaganiami współczesności. Szwedzka propozycja to coś więcej niż zakaz używania gadżetów – to próba odpowiedzi na pytanie, jak wychowywać dzieci w świecie zdominowanym przez technologię.
Fot. Flickr