Szwedzcy eksperci ds. klimatu alarmują: emisje gazów cieplarnianych w kraju wzrosły w 2024 roku, a winę za to ponoszą decyzje polityczne rządu. Jak podaje The Local, zniesienie podatków na paliwa i brak działań na rzecz zielonej transformacji podważyły ambitne cele klimatyczne Szwecji.
Z tego artykułu dowiesz się:
- Dlaczego emisje CO2 w Szwecji wzrosły w 2024 roku według ekspertów.
- Jakie decyzje polityczne przyczyniły się do tego nieoczekiwanego zwrotu.
- Jakie sektory gospodarki najbardziej wpłynęły na wzrost emisji.
- Co ten trend oznacza dla szwedzkiej reputacji lidera w walce ze zmianami klimatu.
Według szwedzkich ekspertów ds. klimatu, w 2024 roku emisje gazów cieplarnianych w kraju wzrosły po raz pierwszy od lat, a przyczyną tego niepokojącego trendu są decyzje polityczne podjęte przez obecny rząd pod wodzą premiera Ulfa Kristerssona. Zniesienie podatków na paliwa, brak nowych zachęt dla odnawialnych źródeł energii i osłabienie polityki klimatycznej sprawiły, że Szwecja oddala się od swoich ambitnych celów redukcji emisji do zera netto do 2045 roku.
Szwecja od dekad była wzorem zrównoważonego rozwoju, szczycąc się jednymi z najniższych emisji CO2 na mieszkańca w Europie – w 2023 roku wyniosły one zaledwie 3,5 tony na osobę, wobec unijnej średniej 6,8 tony. Kraj ten konsekwentnie zmniejszał emisje od lat 90., osiągając w 2020 roku poziom 40 milionów ton CO2 rocznie – o 35 procent mniej niż w 1990 roku. Jednak dane za 2024 rok, przedstawione przez Szwedzką Radę Klimatyczną (Klimatpolitiska Rådet), pokazują wzrost emisji o około 4 procent, czyli do 41,6 miliona ton.
– To wyraźny sygnał, że polityka rządu zawiodła – mówi Johan Kuylenstierna, przewodniczący Rady, wskazując na konkretne decyzje, które odwróciły wieloletni trend spadkowy.
Kluczowym czynnikiem wzrostu emisji było zniesienie w 2023 roku tzw. podatku węglowego na paliwa lotnicze i diesla, wprowadzonego w ramach pakietu klimatycznego w 2018 roku. Decyzja ta, forsowana przez koalicję rządzącą złożoną z Umiarkowanej Partii Koalicyjnej, Chrześcijańskich Demokratów i Liberałów przy wsparciu Szwedzkich Demokratów, miała na celu obniżenie kosztów życia w obliczu inflacji i wysokich cen energii po inwazji Rosji na Ukrainę. Efekt? Zużycie paliw kopalnych w transporcie wzrosło o 6 procent w 2024 roku, a emisje z tego sektora, który odpowiada za blisko 30 procent całkowitych emisji kraju, skoczyły o 1,2 miliona ton.
– To krótkowzroczne podejście – oszczędzamy teraz, ale płacimy przyszłymi kosztami klimatycznymi – komentuje Kuylenstierna.
Innym powodem wzrostu emisji jest brak nowych inwestycji w zieloną transformację. W poprzednich latach rząd wspierał rozwój energii wiatrowej i słonecznej, co pozwoliło Szwecji zwiększyć udział OZE w miksie energetycznym do 70 procent w 2023 roku. Jednak w budżecie na 2024 rok cięto fundusze na subsydia dla farm wiatrowych offshore i modernizację sieci przesyłowych, co zahamowało rozwój nowych projektów. Jednocześnie przemysł ciężki, w tym huty stali i cementownie, nie otrzymał wystarczającego wsparcia na przejście na technologie niskoemisyjne, takie jak wodór. Emisje z sektora przemysłowego wzrosły o 3 procent, głównie za sprawą zwiększonej produkcji napędzanej eksportem, ale bez równoczesnej dekarbonizacji.
Eksperci wskazują również na sektor transportu lotniczego jako winowajcę. Po zniesieniu podatku na paliwo lotnicze liczba lotów krajowych wzrosła o 8 procent w 2024 roku, a emisje z tego źródła osiągnęły poziom 1,5 miliona ton CO2 – najwyższy od czasów pandemii.
– Rząd dał zielone światło dla większej liczby lotów, ignorując konsekwencje – mówi Anna Lindgren, klimatolog z Uniwersytetu w Uppsali, dodając, że brak alternatyw, takich jak rozbudowa sieci szybkich kolei, tylko pogłębił problem. W międzyczasie projekty takie jak hybrydowa stalownia SSAB w Luleå, która miała zredukować emisje o 7 procent do 2030 roku, utknęły w miejscu z powodu niewystarczającego finansowania publicznego.
Decyzje polityczne rządu wywołały ostry sprzeciw środowisk naukowych i ekologicznych. Szwedzka Rada Klimatyczna w swoim raporcie z marca 2025 roku oceniła, że obecna polityka „znacząco oddala Szwecję od ścieżki zgodnej z porozumieniem paryskim”. Organizacje takie jak Greenpeace Sweden i Fridays for Future zorganizowały protesty w Sztokholmie, oskarżając rząd o zdradę klimatycznych obietnic.
– Szwecja była latarnią nadziei, a teraz staje się częścią problemu – mówi Greta Thunberg, która w mediach społecznościowych wezwała do przywrócenia ambitnych działań na rzecz klimatu.
Polityka kontra klimat. Kto zapłaci cenę?
Rząd Kristerssona broni swoich decyzji, argumentując, że priorytetem jest ochrona gospodarki i miejsc pracy w trudnych czasach. Minister finansów Elisabeth Svantesson, która tego samego dnia ogłosiła zwiększenie wydatków budżetowych o 20 miliardów koron, stwierdziła:
– Nie możemy obciążać obywateli i firm kosztami klimatycznymi, gdy walczą o przetrwanie.
Zniesienie podatków na paliwa miało obniżyć ceny dla konsumentów i wesprzeć przemysł, który w 2024 roku zmagał się ze spadkiem zamówień z Niemiec i rosnącymi kosztami energii. Jednak krytycy wskazują, że krótkoterminowe korzyści przyniosły długoterminowe straty – zarówno dla klimatu, jak i dla wiarygodności Szwecji.
Wzrost emisji stawia pod znakiem zapytania realizację celu zerowej emisji netto do 2045 roku, który został zapisany w ustawie klimatycznej z 2017 roku. Aby wrócić na właściwą ścieżkę, Szwecja musiałaby zredukować emisje o 6-8 procent rocznie w ciągu najbliższych pięciu lat, co wymagałoby radykalnych działań – od przywrócenia podatków węglowych po masowe inwestycje w OZE i transport publiczny.
– Czas na półśrodki się skończył – ostrzega Kuylenstierna, apelując o natychmiastową zmianę kursu. W przeciwnym razie krajowi grozi nie tylko utrata pozycji lidera klimatycznego, ale także kary finansowe ze strony UE za niewypełnienie zobowiązań w ramach Europejskiego Zielonego Ładu.
Szwedzki paradoks. Zielony lider w odwrocie
Sytuacja Szwecji jest paradoksalna – kraj, który przez lata był pionierem w redukcji emisji dzięki wysokim podatkom węglowym (wprowadzonym w 1991 roku) i rozbudowanemu sektorowi OZE, teraz cofa się pod wpływem populistycznych nacisków i krótkoterminowych priorytetów. Opozycyjni Socjaldemokraci i Partia Zielonych wzywają do przywrócenia polityki klimatycznej z czasów premier Magdaleny Andersson, która w 2022 roku przyspieszyła inwestycje w wodór i elektromobilność.
– Rząd Kristerssona zaprzepaścił dekady pracy – mówi Andersson, obiecując walkę o bardziej ambitny plan w nadchodzących wyborach.
Międzynarodowi obserwatorzy również wyrażają zaniepokojenie. Szwecja, która w 2023 roku przewodniczyła Radzie UE i promowała zieloną agendę, teraz ryzykuje utratę autorytetu.
– To rozczarowujące, ale nie zaskakujące – polityka klimatyczna często pada ofiarą krótkoterminowych interesów – komentuje Jane Ellis z Climate Analytics. W międzyczasie sąsiednie kraje, takie jak Dania, kontynuują inwestycje w OZE, wyprzedzając Szwecję w rankingach zrównoważonego rozwoju.
Wnioski:
- Wzrost emisji w Szwecji w 2024 roku, wywołany decyzjami politycznymi rządu Ulfa Kristerssona, to alarmujący sygnał, że nawet najbardziej zaawansowane kraje mogą zboczyć z klimatycznej ścieżki pod presją gospodarczą i populistyczną.
- Zniesienie podatków na paliwa i brak wsparcia dla zielonej transformacji nie tylko podważyły cele na 2045 rok, ale także zszargały reputację Szwecji jako wzoru do naśladowania.
- Powrót na właściwą drogę wymaga odważnych decyzji – zarówno finansowych, jak i politycznych – ale obecna strategia rządu zdaje się stawiać krótkoterminowe zyski nad długoterminową odpowiedzialnością.
Fot. Flickr